23 XI 2020 - Śluby zakonne

Przed samymi ślubami, gdy się już schodzono do kaplicy domowej Wanda nagle przystanęła, bo ją zatrzymała zmarła mistrzyni. Winszowała jej, że się doczekała pierwszych ślubów, zachęcała do dalszej wierności i ofiarności dla Zbawcy. Ostatnia towarzyszka, mijając ją, zaczepiła uwagą:

- Czegoś tu stanęła, już wszyscy w kaplicy.

W chwili gdy wymawiała słowa ślubuję bok jej został przebity i serce. Krew wypłynęła, tak, że sukienka była na wskroś przesiąknięta krwią. Od bólu tym razem nie zwaliła się z nóg, co się będzie zdarzać w powtarzanych później przebiciach, ale osłabienie dopadło ją tak wielkie, że po skończonej Mszy św. i dziękczynieniu, gdy już wszyscy wychodzili z kaplicy i ona też wyszła składano nowym profeskom gratulacje. Wanda opodal od innych stanęła i wsparła się o ścianę, bo się bała upaść. Zainteresowała się nią zażyła przyjaciółka podeszła do Wandy i mówi:

- Co tak jesteś przejętą? – i widząc, że się nie zbliża do grupy, zostawiła ją w spokoju, z czego Wanda bardzo się ucieszyła, bo mogła spokojnie myśleć o swoim przeżyciu. Jaka wizja temu towarzyszyła – Wanda nie przedstawiła. Z późniejszych przebić można wnioskować, że i w tym wypadku Pan Jezus pokazał jej ogrom bólu swego Serca jaki Mu sprawiają Jego wybrańcy (kapłani) swoimi grzechami, a odczucie tego bólu, czy to pod wpływem widoku tego bólu ogromu jej serce jakby pękło i otworzyła się rana na wylot…

Tym razem, to jest przy ślubach – jak Wanda dodała, udało się jej umieścić w Sercu Jezusowym ponad siedemdziesięciu kapłanów, którzy już byli z tego Serca Jezusowego jakby wyrzuceni.

o. A. Ząbek Próba opracowania życiorysu s. Wandy Boniszewskiej

Copyright©2010-2016 Zgromadzenie Sióstr od Aniołów.
Strona stworzona dzięki Drupal