Środa III Tygodnia Adwentu. Ucałowałabym Cię...

Słowo: „Jam miłego mego i ku mnie zwraca się jego pożądanie. Pójdź, mój miły, powędrujemy w pola, nocujmy po wioskach! O świcie pospieszmy do winnic, zobaczyć, czy kwitnie winorośl, czy pączki otwarły się, czy w kwieciu są już granaty: tam ci dam miłość moją. Mandragory sieją woń, nad drzwiami naszymi wszelki owoc wyborny, świeży i zeszłoroczny dla ciebie, miły mój, chowałam. O gdybyś był moim bratem, który ssał pierś mojej matki, spotkawszy na ulicy, ucałowałabym cię, i nikt by mną nie mógł pogardzić. Powiodłabym cię i wprowadziła w dom matki mej, która mię wychowała; napoiłabym cię winem korzennym, moszczem z granatów. Lewa jego ręka pod głową moją, a prawica jego obejmuje mnie”. Pnp 7,11-14; 8,1-3

Słowo z liturgii: „Lud tymczasem czekał na Zachariasza i dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić, i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy. A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. «Tak uczynił mi Pan - mówiła - wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi»”. Łk 1,21-25

Prośba: by Jezus przemieniał mnie w Siebie.

Dzisiejszy tekst proponowany do modlitwy jest pełen emocji. Nie wszystkie uczucia są nazwane wprost, ale nie ma wątpliwości, że przeplatają się tutaj miłość, pożądanie, tęsknota, zachwyt, troska, zawstydzenie, onieśmielenie i wiele innych. Zakochani pragną okazywać sobie uczucia, ale wiedzą, że są obserwowani. Surowe konwenanse wschodnie nie pozwalały na spontaniczne wyrazy miłości, nawet małżonkom. Aby być prawdziwymi wobec siebie, muszą zostać sami.

Bliskie relacje potrzebują zaangażowania uczuciowego. Emocje stanowią integralną część nas. Zapominanie o nich, niedocenianie, niewyrażanie może skutkować poważnymi konsekwencjami zarówno w ciele, jak i na płaszczyźnie ducha. Bywa, że otoczenie nie sprzyja swobodnemu wyrażaniu swoich emocji, jest silnie oceniające, jest cenzorem, który mówi, co wypada czuć, a czego nie. Wtedy nawet z pięknymi, radosnymi sprawami się nie ujawniamy, jak Elżbieta ze szczęściem macierzyństwa. Możemy się tak czuć w naszej rodzinie, wspólnocie, w pracy. „Ucałowałabym cię… ale…” W sercu pragniemy być przyjęte ze wszystkim, co w sobie nosimy - ze smutkiem, zmęczeniem, zniecierpliwieniem, bólem, gniewem. W zdrowej, bliskiej relacji nie musimy kryć się ze swoimi uczuciami, możemy być prawdziwe, szczere nawet do bólu. Poczucie bycia kochaną sprawia, że stajemy w prawdzie o sobie bez osądzania, potępiania, zaprzeczania. Łatwiej nam też przyjmować innych z ich reakcjami, słabościami. Przyjmując miłość, stajemy się bardziej ludzkie. Potrzebujemy też prostych gestów potwierdzających naszą miłość, życzliwość wobec siebie. W prośbie: „Weź mnie za rękę” zawiera się zgoda na dotyk. Nie da się wziąć za rękę, nie dotykając. Dobry dotyk zbliża, pomaga pogłębić relację. Trudno wyobrazić sobie miłość, przyjaźń bez dotyku. Podanie dłoni, położenie ręki na ramieniu, przytulenie, może dodać więcej otuchy niż najbardziej wyszukane słowa. Będziemy do tego zdolne, jeśli same nie będziemy wypuszczać ręki Jezusa ze swojej.

Jakie emocje najczęściej wyrażam? Które z nich zazwyczaj blokuję, wstydzę się ich? Czyja obecność sprawia, że nie okazuję swoich uczuć?  Czy pozwalam innym na swobodne wyrażanie uczuć? Na ile jestem prawdziwa wobec moich najbliższych, tych z którymi żyję? Czy do wszystkich uczuć potrafię przyznać się przed Jezusem? Jak okazuję moje uczucia wobec Niego? Może uważam, że modlitwa w pewnych stanach emocjonalnych nie jest możliwa? Przypomnę sobie fragmenty Ewangelii, w których Jezus okazywał swoje emocje. Poproszę Go, żeby przemieniał mnie w Siebie.

Copyright©2010-2016 Zgromadzenie Sióstr od Aniołów.
Strona stworzona dzięki Drupal